"The Surfer's Guide to Waves, Coats and Climates", Tony Butt

Poniżej znajdziecie recenzję książki, która powinna pojawić się na półce każdego surfera.




The Surfer's Guide to Waves, Coats and Climates, Tony Butt


To książka pełna wiedzy, która przyda się każdemu początkowemu surferowi. Pomoże Wam w zrozumieniu dlaczego na jednych plażach są fale do pływania, a na niektórych nie ma. Dowiecie się więcej o klimacie i jego wpływie na duże fale. A do tego jak zmiany wykonane przez człowieka mogą wpłynąć na powstawanie lub zaniknięcie dobrych fal.

Książkę możecie kupić w Polsce głównie w internecie np. na Allegro lub Libristo.

Must have każdego młodego surfera!.

Bali: wspinaczka na wulkan Batur

Wulkan Batur

Batur to czynny wulkan znajdujący się na północy wyspy Bali. Mieszkając w Ubud wspięliśmy się na niego, aby zobaczyć wschód słońca. Z hotelu wyruszyliśmy koło 2 w nocy. Obsługa hotelu przygotowała dla nas śniadania na wynos i zawiozła nas busem do punktu zbiórki wycieczki. Na wulkan wspinaliśmy w 6 osób i towarzyszyło nam 2 przewodników. Już na samym parkingu otrzymaliśmy od nich po 1 latarce na osobę i ubrani w długie spodnie i bluzy z długim rękawem wyruszyliśmy w ciemności pod górę. 


Podczas wędrówki mijaliśmy wiele innych grup wspinających się na szczyt. Nie zabrakło Azjatek w butach na obcasie xD Wspinaczka na Batur jest chyba jedną z najbardziej popularnych atrakcji. Gdy zatrzymaliśmy się, aby lekko odpocząć, zobaczyliśmy wężyk złożony z białego światła latarek innych wycieczek. Wężyk zaczynał się u podnóża góry, a kończył się przy szczycie. 

W ciągu 2 godzin byliśmy już na szczycie. Czekaliśmy godzinkę aż wzejdzie słońce. Na szczycie można było kupić colę i wodę. Robiono też kawę - parzuchę. Byliśmy zgrzani. Po chwili siedzenia w miejscu zrobiło nam się tak zimno, że jakbym miała ze sobą kołderkę, to dopiero pod nią było by mi ciepło.



Sytuacja z zakupem kawy. 
Balijczyk zapytał turystę ze wschodniej Europy czy chce kupić kawę. A na to turysta: A czy macie espresso? 
Muszę dodać, że na szczycie była tylko nieczynna, betonowa buda, do której nikt nie wchodził  xD

U podnóża góry znajdowało się miasteczko. Możecie je zobaczyć na zdjęciu powyżej (światełka). Gdy czekaliśmy na wschód słońca zastanawiałam się jak ludzie mogą mieszkać tak blisko wulkanu.



Gdy zrobiło się jasno okazało się, że wśród ludzi pojawiły się małpki i bezpańskie psy. I jedni i drudzy czekali tylko na jedzenie od turystów.


Schodzenie zry zajęło nam jakąś godzinę, ale na plecach czuliśmy już rosnącą temperaturę powietrza. W tym momencie odechciało mi się iść na 3-dniowy spacer po wulkanie na następnej wyspie Lombok.






Weekend w górach: Kotły Wielkiego i Małego Stawu

Samym surfingiem nie da się żyć. Przynajmniej nie w Polsce. Pracując na co dzień nie mam tyle wolnego czasu, aby ciągle latać na południe Europy. I niestety jeszcze nie wygrałam w lotto, by przestać pracować. Dlatego staram się co jakiś czas ruszyć się z domu na łono natury. Bo nic tak nie rozluźnia jak przyroda i słaby zasięg sieci ;) 

Zeszły weekend spędziłam w Sudetach. Przecież jest to rzut kamieniem od Wrocławia. 
Pieszą wycieczkę rozpoczęliśmy od Świątyni Wang i aż do samej Samotni podążaliśmy niebieskim szlakiem.




Po drodze trafiliśmy do "Domku Myśliwskiego" Ośrodka Informacyjnego KPN. Legenda brzmi, że można tam obejrzeć jakieś ciekawe wizualizacje. Jak się okazało na miejscu Ośrodek był już zamknięty, choć trudno stwierdzić kiedy jest otwarty. Na tablicy przy szlaku były napisane inne godziny otwarcia. A na drzwiach jeszcze inne ;) 

Wszystkie informacje o Ośrodku możecie znaleźć na stronie internetowej KPN tutaj >>


"Domek Myśliwski" Ośrodek Informacyjny KPN

Wejście do Ośrodka

Do Samotni doszliśmy w porze obiadowej. W schronisku mieliśmy zarezerwowany pokój dla 2 osób i psa. Więc mieliśmy całe popołudnie i wieczór na kontemplowanie ciszy i spokoju. Akurat w zeszły weekend, przed prognozy burzowe, bardzo mało turystów odwiedziło góry. Prognozy tylko postraszyły wszystkich - przez sobotę i niedzielę nie spadła ani kropla deszczu. 

Na miejscu można zakupić śniadanie, obiad, słodycze i nawet kawę z ekspresu kolbowego :D Oczywiście musiałam się napić małej czarnej. Na zewnątrz, obok wejścia, znajduje się grill. Można uraczyć się ciepłą kiełbaską lub szaszłyczkiem.

Samotnia

Koszt w Samotni w pokoju dla 2 osób to 40 zł/osobę. Schronisko jest przyjazne dla zwierząt, jednak za nocleg pupila trzeba zapłacić 20 zł.  Za pościel trzeba też dopłacić 8 zł :)

Noclegi można śmiało rezerwować drogą mailową - obsługa bardzo żwawo odpisuje na maile :D

Aby odebrać klucze do wcześniej zarezerwowanego pokoju należy udać się do "Biura", które znajduje się na parterze naprzeciw kibelka.

Widok Małego Kotła z poziomu Samotni

Za takie widoki można oddać wszystko.

Podejście do Strzechy Akademickiej od strony Samotni

W niedzielę o 11.00 wyruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem zapragnęliśmy zobaczyć Samotnię z góry. Dlatego prosto z Samotni wybraliśmy się w kierunku Strzechy Akademickiej i dalej niebieskim szlakiem aż do skrzyżowania z czerwonym. Aby zobaczyć Mały i Wielki Kocioł z góry wystarczy dalej iść czerwonym szlakiem aż do Słonecznika.

Widok na Samotnię, Strzechę Akademicką i Śnieżkę
Jak się okazało Kotły powstały za czasów ostatniego zlodowacenia. Kotłami schodził lodowiec. Trochę zaskakująca wizja, że tutaj kiedyś był lód. A teraz najbliższy lodowiec (chyba) znajduje się w Alpach.

Kocioł Wielkiego Stawu


Słonecznik

Idąc dalej czerwonym szlakiem natrafiliśmy na skałę o nazwie Słonecznik. Podobno kiedyś skała wskazywała okolicznym mieszkańcom południe. A przez ludzki kształt wiązało się z nią wiele legend. Podobno jest do diabeł, który chciał zapobiec zapobiec planom Liczyrzepy. W tym celu miał zasypać Wielki Staw kamieniami, by zatopić Kotlinę Jeleniogórską.
Fakt faktem skała na prawdę wygląda jak człowiek patrzący w kierunku Kotliny.

Chodnik ciągnący się od Pielgrzymów do torfowiska

Po obejrzeniu Słonecznika skierowaliśmy się żółtym szlakiem w kierunku Polany na której znajdują się ruiny starego schroniska. Cała żółta trasa przebiega przez las, a potem przez torfowisko. Aby nie brodzić w wodzie, po całej trasie jest wybudowana kładka. Pomaga ona też w naturalnej cyrkulacji wody.

Torfowisko
Po dojściu do Polany skierowaliśmy się prosto w kierunku Karpacza - niebieskim szlakiem.

Podczas całej wycieczki doszliśmy do wniosku, że zamiast nocowania w miejscowościach górskich, będziemy nocować w schroniskach. Przynajmniej przez najbliższy czas ;)


Wycieczka obyła się 4-5.06.2016

Bali: Ubud, zielone miasto marzeń

Ubud

Miejsce po prostu piękne! Znajduje się po środku wyspy. Miasto jest położone pomiędzy polami ryżowymi, wzgórzami porośniętymi lasem palm i inną bujną, zieloną roślinnością. Moim zdaniem jest to najpiękniejsze miejsce na Bali ;) 

W Ubud spędziliśmy 3 noce w hotelu położonym kilka kilometrów od miasta. Ubud jest miastem bardzo klimatycznym i nieprzesadzonym turystycznie. Znajdziecie tutaj restauracje z daniami za 100 tyś IDR, ale także typowe Warungi z jedzeniem za 25 tyś IDR.


W mieście można znaleźć bardzo dużo sklepów z pamiątkami. Ja obkupiłam się w koraliki, skórzaną torbę z frędzlami i srebrny pierścionek. W centrum miasta od rana działa duży targ na którym można kupić wszystko. Od surowych ryb, przypraw, owoców, czy tandetnych plastikowych magnesów. 


Jednym z fajnych miejsc w Ubud, w którym można było zobaczyć małpy był "Monkey Forest".
Dla nas Ubud był miejscówką wypadową. Z tego miejsca można było wspiąć się na wulkan (co zrobiliśmy), zwiedzić tarasy ryżowe, obejrzeć wodospady czy okoliczne świątynie. W centrum miasta można było też zobaczyć lokalne tańce. Ale zawsze jakoś przychodziliśmy za późno lub w zły dzień.

Tak naprawdę, aby zwiedzić wszystkie atrakcje w pobliżu, trzeba by było mieszkać tam z jakiś tydzień.

Bali: Świątynia Uluwatu, miejsce morskich bogów

Świątynia Uluwatu

Była to pierwsza świątynia, którą odwiedziliśmy podczas naszej podróży do Indonezji. Położona jest na 100 metrowym klifie i jest najstarszą budowlą tego typu na Bali. Świątynia została wzniesiona dla bogów morza. Na miejscu można spotkać wiele małp. Ale uwaga na okulary czy aparaty. Małpki lubią sobie je ukraść.

Na miejsce dotarliśmy skuterami, które wynajęliśmy w Kucie. Po drodze trochę pobłądziliśmy, ale jakoś dojechaliśmy. Parkując skutery usłyszeliśmy krzyk kobiety. Patrzymy na nią, a ona goni coś co siedzi pomiędzy zaparkowanymi skuterami. Nagle wyskoczyło i usiadło na murku - małpka próbująca otworzyć krakersy. Jak się okazało ktoś zostawił plecak z jedzeniem przy skuterze. Małpka wyczuła smakołyki i dorwała torbę. 


Tuż po zdarzeniu udaliśmy się bezpośrednio po bilety, które kosztowały jakieś 20 tyś IDR za osobę. Tuż przy kasie znajdował się kosz z sarongami - hinduskimi chustami. Wchodząc do świątyni trzeba mieć je założone w formie spódniczki. A po zakupie biletów oczywiście był czas na siku.

Jeśli chodzi o sarongi to najlepiej jest je zakupić samemu na jakimś lokalnym targu. Myślę, że spokojnie kupicie chustę za około 20 tyś IDR - trzeba się targować. W większości świątyń jest obowiązek założenia ich na siebie, a jeśli traficie na jakąś świątynię gdzie nie będzie darmowych sarongów - zapłacicie jak za złoto. Czyli tak jak my - 70 tyś IDR.

W Świątyni Uluwatu możecie spotkać małpy. Jednak jeśli będziecie chcieli sobie zrobić z nią selfie - musicie uważać, aby nie pacnęła was w głowę. 


Po zwiedzeniu świątyni bez przewodnika trudno jest mi opisać do czego służyła ta budowla. Dopiero przed pisaniem tego wpisu zaczęłam szukać jakiś informacji na jej temat. Na terenie nie było żadnych opisów, tablic czy stanowisk z opisem czegokolwiek. Przy kasach mieliśmy możliwość wynajęcia przewodnika, ale nie byliśmy nim zainteresowani. Jeśli mogłabym się cofnąć w czasie - wynajęłabym go.

Podróż odbyliśmy w okresie 27.04-15.05.2016