Gdzie na dobrą kawę w Pradze

Jeśli planujecie chociaż jedno popołudnie spędzić w pięknej Pradze, to na pewno będziecie potrzebowali chwili przerwy. Wytchnienia przy dobrej kawie lub kawałku ciasta. I mam dla was dobre miejsce na taki właśnie pitt spot. Zapraszam was jednej z kawiarni od Doubleshot.

Doubleshot cafe
Doubleshot to czeska grupa ludzi, która powstała w 2007 roku. To właśnie wtedy Ci kawowi entuzjaści pierwszy raz zorganizowali własne spotkania typu cupping, treningi baristów czy w latte arcie. Rozpoczęli też swoją działalność jako ewangeliści kawy wysokiej jakości, przekonując do niej restauratorów, hotele i kawiarnie.

Doubleshot podchodzi do kawy jak do produktu kulinarnego. O co im chodzi? Tak jak idziecie do dobrej restauracji i smakujecie ekskluzywnych potraw. Próbujecie smaku każdego składnika dań - tak właśnie Doubleshot podchodzi do kawy. Nie chodzi o to, aby szybko machnąć kawę, zalać ją mlekiem i zasypać cukrem. W ich kawie możecie poczuć różne aromaty. Te owocowe, cytrusowe, czy orzechowe ;)

W 2010 roku powstała palarnia, która rozpoczęła produkcję kawy pod marką Doubleshot. A więcej historii możecie poznać tutaj [link].

Můj šálek kávy, Praga
Aktualnie Doubleshot ma kawiarnie w 3 lokalizacjach:
  • Můj šálek kávy (Křižíkova 105, Praga)
    godziny otwarcia:
    Pn-Sob: 9.00 - 22.00
    Niedz: 10.00 - 18.00
  • Alza Café (Jateční 33a, Praga)
    godziny otwarcia:
    Pn-Ndz: 8.00 - 20.00
  • Místo (Bubenečská 284/12, Praga)
    godziny otwarcia:
    Pn-Sob: 9.00 - 22.00
    Niedz: 10.00 - 18.00

Můj šálek kávy, Praga

Podczas ostatniej wizyto odwiedziłam kawiarnię Můj šálek kávy. Na młynku była Kolumbia, Etiopia i Kenia. Oprócz zwykłego espresso w karcie można było wybrać cappucino, latte. Ale znalazło się co nie co dla prawdziwych kawoszy. Możecie zamówić tutaj zamówić dripa i aeropressa. I oczywiście wybrać do niego kawę, która wam będzie smakować. A dla tych, którzy chcieliby spróbować każdej z kaw, w menu znajdziecie ciekawą propozycję - "tasting flight". Zamiast deski piw, dostaniecie coś w stylu deski 3 kaw do posmakowania. 

Dla tych, którzy nie lubią kawy, znajdą tutaj dla siebie herbatę, lemoniadę i szeroki wybór deserów. Kawiarnia w swojej ofercie ma też menu lunchowe, które z chęcią spróbowałam i było pysznie.

Jeśli próbowaliście kiedyś kawy od Doubleshot dajcie znać w komentarzach jak wam smakowała :)

Czym powinieneś się kierować przy wyborze pianki surfingowej

W tym roku planuję zakup swojej pierwszej pianki surfingowej. W tym celu przekopałam Internet. A teraz całą moją skromną wiedzę przekazuję w poniższym poście.

Autor zdjęcia: Tim Marshall, źródło: unsplash.com
Na samym początku muszę wam koniecznie napisać, że jeśli jedziecie pierwszy raz na obóz surfingowy lub kurs nie ma sensu abyście inwestowali w piankę. Tak na prawdę dopiero zaczynacie tę zabawę i nie wiadomo czy przypadnie wam do gustu. Dlatego lepsze jest wypożyczenie używanej pianki. 

Pianka surfingowa pełni głównie 2 role. Z jednej strony utrzymuje stałą ciepłotę ciała. Z drugiej chroni skórę przed otarciami. Z tych dwóch powodów jest to jedno z głównych akcesoriów w tym sporcie.

Pianki surfingowe są szyte z neoprenu - materiału pochodzenia syntetycznego. Standardowo neopren wykorzystywany jest do produkcji budaprenu, ale po odpowiedniej obróbce zmienia on swoją formę i staje się materiałem. Odzież do nurkowania i sportów wodnych uszyta z tego materiału stanowi dobrą, elastyczną ochronę termiczną. 
Czyli podsumowując siedząc w zimnym Atlantyku nie przemarzniecie na kość ;)

Jeśli już polubicie surfing tak jak ja, to myślę że będzie to odpowiedni moment na zakupienie własnej pianki. No dobra, ale skąd wiadomo jaką wersję wybrać?
Zazwyczaj na wszystkich sesjach zdjęciowych surferki pływają w stringach. Jednak w europejskich warunkach nie jest to możliwe. Trzeba się ubrać prawie od stóp do głów ;)

Na rynku znajdziecie pianki o różnej:
  • grubości,
  • długości (rękawów, nogawek).

Wybierając piankę powinniście głównie patrzeć na temperaturę wody w której będziecie pływać.

  • 18-23 stopni - pianka z krótkim rękawem i nogawkami
  • 16-21 stopni - 3 mm kombinezon z długim rękawem i nogawkami (3/2)
  • 11-17 stopni - 4 mm pianka z długim rękawem i nogawkami (4/3)
  • 6-15 stopni - 5 mm kombinezon z długim rękawem i nogawkami (5/5 lub 5/4/3)
  • poniżej 8 stopni - 6 mm pianka (6/5/4, 6/5 lub 6/4)
Niektóre pianki mają różną grubość w zależności od części ciała. Są grubsze w miejscach, gdzie najszybciej tracimy ciepło, a cieńsze w pozostałych miejscach. W piance 3/2 materiał będzie miał grubość 3 mm na przykład na klatce piersiowej, a 2 mm na rękawach.

W temperaturze powyżej 20 stopni możecie już raczej zrezygnować z kombinezonu na poczet koszulek z lycry.

Czasem oprócz pianki będziecie potrzebować także czepka, rękawiczek lub butów neoprenowych. Na przykład gdy wpadniecie na pomysł surfować na Helu we wrześniu lub Islandii ;) 

 

Na co jeszcze trzeba zwrócić uwagę wybierając piankę surfingową?

Aby pianka spełniania swoją termoizolacyjną rolę musi dokładnie przylegać do ciała. Nie chodzi o to aby mocno obciskała ciało, ale prędzej ma być naszą drugą skórą. Dopiero wtedy będzie przeciwdziałać wychłodzeniu organizmu. Jeśli będzie gdzieś za duża, to woda wychlupocze ciepło. Będzie wam zimno i niewygodnie.
Raz miałam w wypożyczonej piance wodny balon na łydce ;)

Ceny pianek

Cena pianki zależy głównie od grubości, marki i fajnego nadruku. Szukając dla siebie rodzaju 3/2 mam do wyboru jednokolorowe wersje w cenie ok 600 zł lub z fajnym nadrukiem za ok 1200 zł. I nie wiem na który się zdecydować.

Źródło: zalando.pl
I tak poniżej przykładowe ceny w zależności od atrakcyjności pianki. Od lewej:

TUSAL 2017 - czerwiec


Pora na kolejną prezentację TUSAL-owego słoiczka
dużo ścinków kanwy to pozostałości po karteczkach więc już zaczynam upychać.
I jeszcze spojrzenie do wnętrza
Dobrze, że jest opcja automatycznej publikacji posta, bo w terminie nowiu będę znów na "wczasach" u wnuków.

Zamek Konopiszte - czeski pomysł na piknik

Są takie miejsca, które po prostu są piękne. W których można zaszyć się na cały dzień. Zapomnieć o świecie. Takie właśnie jest zamek Konopiszte w Czechach, niedaleko od Pragi. Znajdziecie tutaj coś dla fanów muzeum, parków czy zwierząt. Poznajcie szczegóły.

Zamek Konopiszte - Czechy
 Zacznijmy od kawałka historii. Zamek Konopiszte wybudowano w XIII wieku. Przez całą jego historię zawsze był najnowocześniejszy. Najpierw został wzniesiony na wzór francuskich zamków. A to na czeskim terenie było uznawane za innowacyjne rozwiązanie. Następnie w XVII wieku przeszedł renowacje, dzięki któremu otrzymał barokowy styl. Kolejna renowacja przebiegała w XIX wieku, a po niej zamek otrzymał instalację elektryczną, windę do 3 piętra, ciepłą i zimną wodę. Wszystko w starym zamku ;)

Sam zamek znajduje się niedaleko Pragi i jest najlepszym kierunkiem jeśli chcecie wypocząć od zgiełku miasta. Spokojnie możecie spędzić tutaj cały dzień i nie będziecie się nudzić.

Tarasy spacerowe w Konopiszte
 Zamek jest otwarty na zwiedzanie, ale nie wejdziecie do środka z pieskami. Toaleta jest bezpłatna. Na terenie znajduje się jedna restauracja, kawiarnia i lodziarnia. Nie zobaczycie tutaj żadnych tandetnych banerów reklamowych. A do lodów dodają zmielone, mrożone owoce :) No i czasem przy wejściu można sobie zrobić zdjęcie z małpą. Żywą.

Cały budynek jest otoczony tarasem spacerowym, na którym można brać śluby! A do tego po drzewach latają pawie, a koło tylnej bramie jest wybieg dla niedźwiedzi. Oprócz tarasów poniżej znajdziecie ogrody spacerowe.

Jezioro przy Zamku Konopiszte
Oprócz parków wokoło zamku znajdziecie duże jezioro, które jest idealne na popołudniowe spacery z psem. Dodatkowo są też wokoło niego trasa rowerowa :) I to nie wszystko! Jest też las, muzeum motoryzacji i dużo przestrzeni na pikniki. 

Więc jeśli jeszcze was tam nie było, to jest na prawdę dobre miejsce na całodniowy relaks. Podczas urlopu lub nawet weekendu. Przecież już niedługo będziemy mieć autostrady aż do czeskiej granicy :)
Lasek przyzamkowy
A i nie zapomnijcie o zakupie winietek na autostrady. Bo jeśli jej nie będziecie mieli, a policja was złapie, to otrzymacie wysoki mandat. Przecież Czesi z tego słyną.
Winietki możecie kupić na stacjach benzynowych, nawet w Polsce przy samej granicy czeskiej :)

Czerwcowe kartkowanie z Ulą

W zabawie u Uli w tym miesiącu na kartkach miały królować ptaki
U mnie powstały dwie kartki:
pierwsza haftem matematycznym
 wzór z tej strony
druga też haftowana - krzyżykami
wzór darmowy z tej strony

Cieszę się, że Pan Ołówek Wam się spodobał.

Pan Ołówek

W zabawie u Eli
powstał kolejny hafcik - niestety nie zdążyłam zrobić mu fotki, bo bardzo spieszył się, żeby wskoczyć na kartkę. A ponieważ dziś jest Dzień zięcia to karteczka wygląda tak:
 kanwa Aida 16 ct biała, mulina Ariadna
Zięć dostał ją na razie w formie wirtualnej, w przyszłym tygodniu będę u nich to mu wręczę.

Jak okrążyć Karkonosze w 7 dni? - dzień 1 i 2

Długo zwlekałam z tym wpisem. Nie wiedziałam do końca jak się za niego zabrać. Czy opisać wam ostatnią majówkę w jednym wpisie czy podzielić go na części. Tym razem cały tygodniowy wyjazd opiszę wam w kilku częściach.

Czy też tak macie, że budzicie się w pewnego dnia i macie na coś ochotę? Tak właśnie pewnego dnia obudziłam się i pomyślałam, że chcę się przejść pieszo po górach. Z plecakiem na plecach. Skąd taki pomysł do głowy mi wpadło, tego nie wiem. Ale to był mój jedyny pomysł, co można zrobić na majówkę zamiast wyjazdu na surfa do Maroko, z którego musieliśmy zrezygnować.

I tak miałam już plan. Czas na wytyczanie trasy - czym zajął się Kuba. Stanęło na trasie:

Jelenia Góra -> Szklarska Poręba -> Schronisko pod Łabskim Szczytem -> Dom Śląski -> Mała Upa -> Dvorska Bouda -> Chata Vatra -> Schronisko na Hali Szrenickiej -> Szklarska Poręba

Widok na góry z Szklarskiej Poręby
 Start w sobotę  (29.05.2017) - wyjazd pociągiem z Wrocławia
Koniec w sobotę 06.05.2017 

Ok mając już jakiś obraz trasy spokojnie czekaliśmy na urlop. Jednak tuż przed wyjazdem okazało się, jak to w Polsce, że śnieg w górach panuje. I w dniu samego wyjazdu musiałam się zaopatrzyć w ciepłe majtki ;) Termoaktywne oczywiście.


Dzień 1 rozpoczął się od zwykłej podróży pociągiem. Z plecakami i z psem. Wizyta w Jeleniej Górze polegała tylko na wizycie u znajomych z Kukutu Cafe. Zjedzeniu wspólnej kolacji i wypicia trochę wina.

W drodze na Łabski Szczyt
Dzień 2 okazał się słoneczny i ciepły. Widok z pociągu do Szklarskiej Poręby był istnie alpejski. Zieleń u dołu i biel u góry. Po wyjściu z pociągu ruszyliśmy przed siebie w rytmach harmonijki (w raz z nami szła grupa dojrzałych osób i jedna z nich grała dla nas różne melodie). W niedzielę jedyne co mieliśmy zrobić, to wejść do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Niby tylko 5 kilometrów, niby tylko 2 godziny marszu. Jednak przez ten czas zdążyliśmy doświadczyć lata, wiosny i zimy. 

Pierwszy ostatnie śnieg w tym roku
Topniejący śnieg to nie lada wyzwanie. Mokry, śliski i człowiek się zapada. Ale ten moment gdy siedzisz w krótkim rękawie na śniegu był bezcenny.

Zdążyłam się spocić, zgłodnieć i pokłócić z psem (o kabanosy). Ale po 2 godzinach marszu doszliśmy na miejsce. I było warto. Choć prąd był tylko do 22.00 ;)

Schronisko pod Łabskim Szczytem
Są takie miejsca, których czujesz się jak w domu. Nawet jeśli pokój nie ma 4 gwiazdek. Tak właśnie jest w Schronisku pod Łabskim Szczytem. Jest ciepło i czysto. Prąd nie płynie zwykłymi kablami. Od 17.00 włączany jest silnik spalinowy, który produkuje prąd. Dostępny tylko do 22.00. A jeśli jest dużo gości może nawet do 23.00. A jeśli zapomnicie, że trzeba podłączyć telefon - Pani za ladą przypomni wam donośnym głosem. 

Obsługa w hotelach/schroniskach jest najważniejsza. To pracownicy robią klimat danego miejsca. Pod Łabskim Szczytem panie w restauracji rozbawiały towarzystwo. Choć miały z 70 lat na karku przynajmniej. 

Drugim zdziwieniem w tym schronisku było jedzenie. Zamówiłam sobie bigos. No czego można się spodziewać dziwnego w tym daniu? Nasion dyni i jagód goi. 

Po pysznej kolacji czas stanąć do kolejki prysznicowej :) 

Pokój w Schronisku

Kartki czerwcowe dla Ani

W maju karteczki do zabawy u Ani powstały jako ostatnie więc w tym miesiącu postanowiłam zrobić je najpierw tym bardziej, że były mi potrzebne kartki okolicznościowe.
Tym razem inspiruje nas Ewa Jurewicz a to są jej wytyczne
Tak jak pisałam, najpierw powstały
- kartki okolicznościowe - jedna dotarła już do adresatki więc mogę pokazać:
druga wkrótce wyruszy w drogę
- Boże Narodzenie - bardzo dawno nie robiłam kartek haftem matematycznym więc powstały dwie

 - Wielkanoc - z tą kartką miałam najwięcej roboty, najpierw powstała baza
a potem wskoczył na nią zając
z tej kartki jestem najmniej zadowolona, ale mam nadzieję, że organizatorki zaliczą mi zadanie.
Na koniec kolaż dla Ani
A teraz idę robić kolejne kartki.

Wśród obserwatorów witam serdecznie Sikoreczkę - miło mi będzie jeśli zostaniesz dłużej.


Haftujemy misie Fizzy Moon - odsłona 3

W zabawie u Ani
wyhaftowałam kolejnego misia, który po zakończonej zabawie powędruje do projektu "Kołderka za jeden uśmiech"
Spodobał mi się tekst umieszczony na oryginale "Dieta zawsze zaczyna się jutro"
ze względu na przeznaczenie haftu zrezygnowałam z niego.
A teraz idę myśleć nad kartkami do zabaw u dziewczyn.
Miłej reszty niedzieli Wam życzę :)


Wyszywamy zaległości - czerwiec

W zabawie u Teresy
zrobił mi się bardzo długi zastój, ostatnio pokazałam skończony las Parolina.
Potem zabrałam się za jajka Elisy Tortonessi - miałam nadzieję, że skończę je przed Wielkanocą. W lutym wyhaftowałam 9 jajko - nie wiem czemu wtedy go nie pokazałam, teraz to nadrabiam
jeszcze nie jest oprawione, oprawię hurtem jak skończę wszystkie - zostały mi do wyhaftowania jeszcze dwa. Może do następnych świąt zdążę je wyhaftować :)