Test pianki do surfingu Tribord

Z surfingiem tak jest, że jeśli chcesz go uprawiać, to musisz mieć wolny składzik na sprzęt. W zależności gdzie jedziesz pływać potrzebna jest inna pianka surfingowa. Inna deska. Tylko filtr zawsze musisz mieć tak samo mocny, nie ważne gdzie jedziesz ;) W tym roku postanowiłam kupić swoją własną piankę, abym już mogła nosić ubranie osikane tylko przez siebie samą ;)

Mały chaos podczas wkładania pianki Tribord
Podobno każdy surfer, gdy mu się chce  siku, a czeka na falę, to sika do wody. A teraz wyobraźcie sobie, że wypożyczacie piankę z wypożyczalni ;) Dotychczas myślałam, że póki nie jestem pewna hobby, to bez sensu inwestować 1 tys złotych na piankę. W tym roku doszłam do wniosku, że już nastał ten czas. 4 lata jeżdżę na surfing w różne części świata, więc czas zacząć kupować sprzęt. Na pierwszy rzut poszła pianka do surfingu.

Na plaży, tym razem tylko twarda deska
Decyzja podjęta - kupuję własną piankę, 5 minut później już zaczęły się schody ;) Najpierw musiałam sobie wewnętrznie ustalić, gdzie najczęściej jeżdżę na surfa, do czego będę używać tej pianki. I tak doszłam do wniosku, że najczęściej podróżuję na surfing do Portugalii, więc kupuję piankę grubości 3/2.

Więcej o wyborze pianki do warunków znajdzie tutaj >>

Mieszkając na co dzień we Wrocławiu trudno jest znaleźć sklep oferujący sprzęt do surfingu. Plus dochodzi do tego praca. Doszłam do wniosku, że poszukiwanie pianki przeniosę do internetu. 

Na pierwszy ogień Zalando. Przecież jestem tutaj co drugi dzień, prawie. Akurat znalazłam wiele propozycji od Billabong, Roxy i tak dalej. Decyzja trudna - dlaczego mam na piankę wydać ponad 1000 zł. Czy mam płacić za markę? Plus na Zalando brak informacji jakiej grubości są pianki. Zanim wszystkiego się dowiedziałam, rozmiarówka się skończyła xD Także Zalando odpadło.

Rozgrzewka musi być. Pianka tak elastyczna, że nawet rozciąganie w niej zrobisz
Wchodzę na google i szukam pianek. W Polsce sklepów z piankami surfingowymi jest mało. Większość wygląda na przestarzałe lub nie mają pełnego asortymentu na stanie. W  tym momencie nachodzi mnie myśl - a Decathlon, czy oni nie mają różnych dziwnych sprzętów sportowych? Skoro mają rzeczy do jeździectwa, to na pewno coś do surfingu też muszą mieć.

Trafiam na stronę decathlon.pl szukam w wyszukiwarce i znajduję listę pianek. I przed oczami staje mi ta jedna jedyna. Może za bardzo różowa, ale trudno wszystkiego mieć nie można. A większość damskich strojów fitness też jest różowych. Wytrzymam. 

Zamawiam 2 sztuki - XS i S. Pomimo tego, że jestem szczupła, to moje łydki sprawiają czasem, że kupuję większe spodnie. A że pianka musi mocno przylegać do ciała, to kupiłam 2 rozmiary :) Wybrałam odbiór w punkcie w CH Magnolia we Wrocławiu. W praktyce pasował na mnie rozmiar S, a mniejszy oddałam.

Pianka pasuje, więc pakuję ją na następny wyjazd surfingowy. Tym razem jest to Północna Hiszpania i kolejny wyjazd nad Ocean Atlantycki. I jak pianka się sprawdziła?  

Pociągnij za sznurek, a zabiję ;)
Pianka Tribord idealnie sprawdziła się podczas pływania. Choć ciężko się ją wkładało, to przylegała idealnie. Łatwo się zapinała, dzięki dodatkowej taśmie przy zamku. Części ciała najbardziej narażone na otarcia mają dodatkowe zabezpieczenia, aby pianka się nie przetarła za szybko. Dzięki piance Tribord pierwszy raz nie miałam obdartych kolan :O 

Pianka ma grubość 3/2. Wykorzystywałam ją do pływania w Północnej Hiszpanii i jak na te wody jest zbyt ciepła. Ale na Portugalię i Anglię myślę, że będzie idealna. Pianka jest w atrakcyjnej cenie - 549,99 zł. Myślę, że jeśli nie chcecie podbudować swojego ego znaną marką, to Tribord spokojnie sprosta waszym wymaganiom :)

Piankę możecie kupić tutaj >> 

Dajcie znać jak wam poszło z wyborem pianki :) i oczywiście na którą się zdecydowaliście!

Pałac Staniszów - mój pomysł na jesienną chandrę

Co roku październik i listopad sprawia, że przestaję wychodzić z domu. Wyjątkiem jest tylko pójście do pracy. Dlatego w tym roku doszłam do wniosku, że należy mi się weekend w SPA. By wygrzać kości i wymoczyć pupę w basenie. A do  tego objeść się pysznych rzeczy. Wybrałam się na relaksujący weekend w Pałacu Staniszów koło Jeleniej Góry!

Pałac Staniszów pod Jelenią Górą
Lubię klimatyczne miejsca z charakterem. I tak właśnie można opisać Pałac Staniszów. Jest tutaj wszystko czego potrzeba podczas weekendowego relaksu: wygodne pokoje, SPA, restauracja i park. A do tego rzut kamieniem jest Jelenia Góra.

Z Wrocławia wyjechaliśmy (ja, Nietupać i Kora - pies) koło 19.00. Akurat 10 listopada były urodziny jednego z salonów sukien ślubnych, na którym musiałam być. Plus coś trzeba było coś zjeść, więc na szybko wpadliśmy na kolację do Pasibusa ;) Do Pałacu najłatwiej było nam jechać autostradą, a potem już zwykłą drogą na Jelenią Górę. Dwugodzinna droga minęła bardzo szybko. Może dlatego, że cały czas myślałam o tym, że zaraz wyciągnę nogi na wygodnym łóżku.

Na miejscu byliśmy już o 20.00 i w wielbłądzim stylu (z walizkami i niebieskimi torbami IKEA) zameldowaliśmy się. W recepcji przywitała nas miła Pani, która potem zaprowadziłam nas do pokoju.

Pierwsze wrażenie pokoju - jak tu ciepło i przyjemnie. Na łóżku leżały złożone ręczniki, czuć było czystość w powietrzu. Tym razem postanowiłam, że tak piękny pokój nie może zostać przykryty wielbłądzimi torbami. Wszystko rozpakowałam i pochowałam do drewnianej szafy i komody.

Restauracja podczas śniadania w Pałacu Staniszów
Postanowiłam, że przed śniadaniem koniecznie trzeba zaliczyć basen, bo inaczej nie dojdę do niego po południu. A po aktywności śniadanie smakowało jeszcze lepiej. 

W Pałacu Staniszów  śniadanie jest podawane jakoś od 7-7.30 do 11.00 w restauracji. Stoły na bieżąco są przygotowane dla gości. Znajdziecie na nim też filiżanki i dzbanek pełen kawy. Gotowy do rozlania dla najbliższych. A jeśli przyjdziecie jako pierwsi, może będziecie mieć okazję zająć stolik w zabytkowej mini biblioteczce. 

Gdy podeszłam do stołu by nabrać sobie jedzenie na śniadanie - nie mogłam zdecydować się czego nie zjeść. Znajdzie się tutaj chyba wszystko - od jajek i kiełbasek na ciepło, po sałatki, pasty jajeczne, twarożki. Jest chleb i świeżo pieczone bułeczki. I muffinki na deser!

Strefa relaksu w SPA Pałacu Staniszów
W cenie noclegu macie dostęp także do basenu i strefy wellness znadującego się na terenie SPA. Cała strefa jest otwarta codziennie. Od poniedziałku do soboty od 8.00-21.00. A w niedzielę od 8.00-20.00. 

Cała strefa wellness znajduje się w starej powozowni oddalonej kilka metrów od samego Pałacu. Ręczników nie musicie zabierać z sobą - przy recepcji SPA otrzymacie czyste egzemplarze. Jedyne co musicie z sobą zabrać to coś dobrego do poczytania i uśmiech.

Pssst. Jeśli chcecie być sami na basenie, to musicie przyjść na samo otwarcie ;)

Basen w SPA Pałacu Staniszów
W strefie wellness znajdziecie:
  • strefę wypoczynkową pełną ciepłego światła, leżaków i biblioteczkę,
  • basen 20x8 m
  • jaccuzi wewnątrz i na zewnątrz obiektu,
  • ogólnodostępne sauny: suche i parowe (otwarte od 16.30)
  • część SPA, w którym wykonywane są zabiegi pielęgnacyjne.
Cała strefa jest połączeniem nowoczesności z klasycznym drewnem. Na ścianach, stropach, schodach znajdziecie ciemne drewno. Ciepłe oświetlenie dodaje magicznego uroku całemu pomieszczeniu. Nie będziecie mieli ochoty wracać do pokoju!

Kominek w strefie wellness w Pałacu Staniszów
W ofercie SPA znajdziecie wiele masaży i zabiegów pielęgnacyjnych. Sama zastanawiałam się czy z czegoś nie skorzystać, ale była tak ładna pogoda, że pojechaliśmy na kolorowe jeziorka :)

Myślę, że jeśli jesteście zestresowani jak ja i nie macie ochoty wychodzić na spacer po górach, to idealnym sposobem na relaks będzie masaż. Na miejscu możecie wybrać na przykład: 
  • Masaż relaksacyjny Amani Zanzibar
  • Głęboki masaż pleców
  • Autorski masaż relaksacyjny 
  • Masaż świecą NOWOŚĆ 
  • Masaż drenujący 
  • Modelujący masaż pośladków 
  • Pijat kepala 
  • Masaż stóp z elementami akupresury 
  • Klasyczny masaż całościowy 
  • Masaż liftingujący twarzy  
  • Rytuał z Wina
W ofercie SPA znajdziecie też zabiegi na twarz, ciało i medycyny estetycznej.


SPA widok z zewnątrz

Historia Pałacu Staniszów

Podobno wieś Staniszów, to wieś rycerska. Na jej terenie znajdziecie obronny kościół, Pałac na Wodzie, dwór w Staniszowie, zespół pałacowy i folwarczny (Pałac Staniszów).
Sam Pałac Staniszów został wybudowany najprawdopodobniej w XVI wieku. W samym pałacu jego wiekowość poczujecie wchodząc po kamiennych schodach. Następnie w XVIII wieku dokonano jego przebudowy - to właśnie dzięki niej Pałac zyskał barokowego uroku.

Park przy Pałacu Staniszów
Na przełomie XVIII i XIX wieku wokoło Pałacu wzniesiono (choć chyba powinnam napisać posadzono?) jeden z piękniejszych parków krajobrazowych w okolicy. W jego obrębie znalazły się okoliczne lasy, stawy i wzgórza. 

Park ten jest idealnym miejscem na spacer czy piknik, bez względu na porę roku. Co kilka kroków znajdziecie ławkę i wygodne leśne ścieżki.

Leśne stawy przy Pałacu Staniszów

Przydatne informacje o Pałacu Staniszów:

  • Odległość od Jeleniej Góry - ok 15 min. jazdy samochodem,
  • Pyszne śniadanie jest wliczone w cenę. 
  • W cenie pokoju macie też dostęp do basenu i sauny w SPA.
  • Masaże i inne zabiegi SPA są dodatkowo płatne
  • Rezerwacja pokoju dostępna jest na booking.com oraz bezpośrednio na stronie internetowej.
  • Jeśli jesteś weganem dopytaj się przed rezerwacją czy znajdzie się dla Ciebie odpowiednia wersja śniadania.

PS. Na terenie Pałacu są 2 parkingi. Jeśli nie zmieścicie się na pierwszym - dopytajcie się o drugi Obsługę hotelu :)

SAL z choinką - odsłona 1

Dziś pokażę Wam moją kolejną pracę. Jakby było mi mało innych zabaw blogowych, zapisałam się u Kasi na SAL z choinką
Haftujemy choinkę ze słodkościami wg wzoru zaprojektowanego przez Veronique Enginger.
Pierwsza część wygląda tak
kanwa Aida Zweigart 20 ct, kolor biały , mulina DMC 
jeszcze bez konturów, bo te zawsze haftuję na końcu. Wybrałam taką drobną kanwę, bo akurat mam ramkę, która pasuje do tego haftu, a tylko na takiej gęstości obrazek się w niej zmieści.
Ten haft to pierwsze podejście do pracy ze stojakiem do tamborka. Jak na razie haftuje mi się bardzo dobrze tym bardziej, że mam już pewne doświadczenie z haftem na krośnie.

Ni święta, ni nadmorska Santillana del Mal

Jeśli poszukujecie miejsca, dzięki któremu przeniesiecie się do średniowiecza. Jeśli chcecie być blisko oceanu a jednak daleko. To idealnym miejscem dla was będzie Santillana del Mar którą znajdziecie w Kantabrii. 

Okolice kolegiaty św. Juliany
Będąc na północy Hiszpanii, a dokładnie w Kantabrii, nie możecie ominąć Santillana del Mar. My trafiliśmy tam tak na prawdę przez przypadek, ale powiem wam, że jest to jeden z najlepszych przypadków na jakie trafiłam w życiu. Bo to miasto wygląda jakby zatrzymał się w nim czas, tylko ludzie jacyś inni. Tacy nowocześni.

Santillana del Mar znajduje się ok pół godziny samochodem od Santander. Do oceanu także macie około pół godziny. 

Krąży taka miejska legenda dotycząca tego miasta. Według mieszkańców Hiszpanii nazwa miasta zawiera 3 kłamstwa. Santi (od hiszp. santa ) - miasto nie jest świetę. Llana - nie znajduje się na płaskim terenie. I "Mar" - nie znajduje się nad morzem.

Typowa uliczka w Santillana del Mar
Santillana del Mar charakteryzuje się jednolitą zabudową ze średniowiecza. Co to oznacza? Że wszystkie budynki postały w jednym okresie. Jakby ktoś wszedł postawił całe miasto i tak sobie ono żyje do dnia dzisiejszego.  Santillana nie potrzebuje żadnych wielkich atrakcji turystycznych, aby przyciągnąć do siebie turystów. Wystarczy jej romantyczny klimat, a uwierzcie przyjeżdża tutaj w środku dnia autobus za autobusem. 
Nawet nowe budynki są budowane w starym stylu.

Torre de don Borja w Santillana del Mar
Podczas spaceru po Santillana del Mar koniecznie musicie zajść do każdego lokalnego sklepiku. Oprócz zwykłych pamiątek znajdziecie stare, mosiężne (chyba) krowie dzwonki na szyję, pracownię pewnego Pana, który robi wyjątkową porcelanę. I wiele innych miejsc. Ja spędziłam chyba z godzinę na wybieraniu srebrnej biżuterii w sklepie Cachavacha. Wyjść stamtąd nie mogłam!

Oprócz zwykłego szwendania się po uliczkach musicie zwrócić uwagę na kilka ciekawych budowli. Torre de don Borja, Torre del Merino, Palacio de Velarde.  

Fajnym standardem restauracji w Santillana del Mar są zestawy obiadowe. Za ok 14-16 euro możecie kupić zestaw składający się z:
  • pierwszego dania (risotto grzybowe, sałatka, duża porcja zupy, fasola w sosie, paella lub inne danie w dużym rozmiarze), 
  • drugiego dania (zazwyczaj podawana jest ryba lub mięso),
  • deser (kilka wersji do wyboru - zawsze jest sernik w ofercie, ale smakuje on diametralnie inaczej niż nasz polski)
  • wino,
  • woda.
Mogę polecić wam jedną restaurację, w której bardzo często jadłam - La Villa.
Colegiata de Santa Juliana
Jedną z głównych atrakcji turystycznych Santillana del Mar jest kościół (kolegiata) Colegiata de Santa Juliana. Została ona wybudowana mniej więcej w okresie XI a XII wieku. Jest oczywiście otwarty do zwiedzania po zakupie biletu wstępu.
A w środku znajdziecie główny ołtarz oraz grobowiec św. Julianny - męczennicy.

Typowa uliczka w Santillana del Mar

Użyteczne informacje o Santillana del Mar

  • ok 0,5h do Santander.
  • ok 0,5h do oceanu i pierwszych spotów surfingowych.
  • w miejscowości znajduje się wiele restauracji otwartych ok 20.00.
  • odkryłam 1 sklep spożywczy "Dia". Otwarty jest też w weekend, ale ma bardzo ograniczony asortyment.
  • najbliższy większy sklep znajdziecie w Torrelavega (Mercadona, Lidl, Carrefour).
  • Na parking w supermarkecie nie wjedziecie busem ani camperem. Często są ograniczniki do około 2,2 m.

Zimowe domki

Tytuł posta to wytyczna na ten miesiąc w zabawie kartkowej u Uli
A oto moje domki w zimowej szacie
i kolaż dla Uli
A teraz intensywnie myślę nad kartkami do Ani - nie mam pomysłu na konia na biegunach :(
Serdecznie dziękuję Wam za życzenia zdrowia dla wnuków - też bardzo chciałabym, żeby już się wychorowali.

SAL kawowy - odsłona 1 - ciąg dalszy

Obawiałam się, że nie zdążę na czas wyhaftować pierwszej kawy w zabawie u Sylwii
ale na szczęście wnuki mają przerwę w chorowaniu, a mnie udało się podgonić trochę prac w różnych zabawach.
Pierwsza kawka prezentuje się tak
To znikam pracować dalej - póki wnuki zdrowe :))

SAL "Czajniczki"

W  zabawie u Светланы
wyszyłam dwa czajniczki:

kanwa plastikowa biała 14 ct
mulina DMC i Ariadna
zamiast French knotów przyszyłam koraliki
Projekt przygotowany jest na kanwę plastikową, a jednak we wzorze drugiego czajniczka znalazły się ćwierć krzyżyki - ciekawa jestem jak je zrobić :) Jeśli któraś z Was wie to będę wdzięczna za instrukcję.

W moich skromnych progach witam serdecznie Tinę J i raeszkę - miło mi Was gościć.

Życie na fali - utopijny żywot wielkiej rodziny surferów [spoiler alert!]

Komu nie marzyło się rzucić wszystko i podróżować. W internecie, w TV znajdziecie wiele poradników jak to zrobić. Ale dotychczas myślałam, że takie "rzucanie" jest tylko na krótką metę lub gdy nie planuje się posiadania potomstwa. A jednak ktoś się na to odważył. Poznajcie film "Życie na fali" o rodzinie Paskowitz'ów!

Jeden z camperów rodziny Paskowitz'ów, źródło: magpictures.com
Podróżowanie, rzucanie wszystkiego i wychodzenie ze strefy komfortu, to chodliwy produkt na Polskim rynku. Zazwyczaj objawia się memem kota czytającego gazetę i myślącego o porzuceniu swojej pracy. Taki właśnie był Dorian. Jego marzeniem nie był typowy American Dream, bogacenie się, kupowanie kolejnego samochody i granie w golfa. Dorian chciał nieść pomoc pacjentom (był lekarzem) zgodnie ze swoim sumieniem, a że otoczenie, w tym 2 żony, nie rozumiały go - rzucił wszystko i zaczął surfować. 

Początki były ciężkie, bo spał jak bezdomny w obleśnym namiocie na plaży i codziennie surfował. Nic tylko pozazdrościć. Niestety młodość Doriana przypadały na lata pięćdziesiąte, więc jego sposób bycia nie był akceptowany przez społeczeństwo.


Dorian Paskowitz wraz z 9 dzieci, źródło: magpictures.com
Dopiero gdy poznał swoją przyszłą 3 żonę, znalazł partnerkę która była jego bratnią duszą. Więc zamieszkali w samochodzie i rozpoczęli wieloletnią podróż za falami. Jak możecie się domyślić, patrząc na zdjęcie, dorobili się gromadki 9 dzieci. W tym tylko 1 córki. 

Film "Życie na fali" odpowie wam na wątpliwości jak rodzina radzi sobie w mieszkaniu w ciasnym kamperze. W jaki sposób wychować lub nie dzieci w ciągłej drodze. W film pokarze wam też jak wyznaczony sposób życia może wpłynąć na relacje i rozwój potomstwa. 

Film wydano w 2007 roku, a już część z gromadki Paskowitzów dobijała do 50. W 2014 roku sam Dorian umarł w wieku 93 lat.

Dzieciństwo według surferów, źródło: magpictures.com
Po obejrzeniu "Życia na fali" doszłam do wniosku, że najlepsze co możemy dać swoim dzieciom to możliwość przetestowania największej ilości rzeczy.

Szczerze polecam wam "Życie na fali". Ja dorwałam go na Netflixie. Jest idealny na relaksujący wieczór lub gdy szukacie dramatu dokumentalnego, aby pożywić umysł.

Musicie koniecznie go obejrzeć jeśli:
  • planujecie rzucić wszystko i do końca życia ciągle być w podróży,
  • jeśli zastanawiacie się czy to co planujecie dla swoich dzieci, jest trafne,
  • szukacie metod na zaciśnięcie relacji z rodzinom,
  • chcecie zostać surferami w stylu bohemy,
  • jesteście fanami surfingu i chcecie poznać jedną z legend tego sportu.