Wygrałam candy

Z okazji swoich urodzin Lidzia ogłosiła
Zapisałam się i udało mi się - wygrałam :))
A teraz będę się chwalić - zobaczcie jakie śliczności dostałam:
i po kolei:
tytułowe szydełkowe różyczki - całe 40 sztuk
trochę przydasi
coś słodkiego
i karteczka z podziękowaniem za udział w zabawie 
Lidziu z całego serca jeszcze raz dziękuję za te wszystkie wspaniałości :))

SAL kawowy - odsłona 1

W odróżnieniu od innych uczestniczek zabawy u Sylwii
ja zaczęłam haftowanie od ramki, na dziś mam tyle
Teraz świetnie widać jak krzywo mam naciągniętą kanwę, na szczęście nie przeszkadza to w haftowaniu.

Spoty surfingowe w północnej Hiszpanii

Nie byłabym sobą gdybym pojechała na tak długi urlop w miejsce gdzie nie da się surfować. Nie wyobrażam sobie pojechać gdzieś i nie spędzić chociaż jednego dnia walcząc ze swoimi ograniczeniami. Stąd na wakacje wybrałam północną Hiszpanię. Bo co kawałek znajdziecie tutaj spot surfingowy, i w cale nie ma tłoku ;)


Widok na plażę La Concha

Plaża La Concha

Jeśli planujecie uczyć się surfingu, to na pewno traficie na tę plażę. To jeden z niewielu spotów, na którym spotkałam szkółki surfingowe. Plaża znajduje się w samym Suances i rzut kamieniem macie do restauracji i kawiarni. Jednak nie spotkacie tutaj publicznej toalety. Aby w spokoju się wysikać, trzeba podstępem kupić kawę i skoczyć do kibelka ;)

Plaża La Concha charakteryzuje się typowym river breakiem. Oznacza to nic innego, że fale do surfa powstają dlatego, że w jednym miejscu spotyka się woda morska i rzeka. A najlepsze warunki są przy styku rzeki, morza i molo ;)

Latem podobno jest tutaj całkiem płasko. Idealnie do nauki lub poćwiczenia surfa na spokojnie. Najlepsze warunki możecie tutaj spotkać podczas odpływu. 

Plaża Loc Locos z góry

Plaża Los Locos

To plaża po drugiej stronie Suances. Mieści się wśród klifów, można do niej zejść 2 wejściami: pierwszym wąskim koło ratowników i toalety, drugim stromym z dużą ilością schodów. Na tym spocie możecie spokojnie pływać jeśli jesteście już bardziej zaawansowani w surfingu. Fale przyboju potrafią być silniejsze niż w Algarwe w Portugalii, jednak gdy się przebijecie możecie złapać kilka pięknych fal.

Los Locos potrafi być przepełniony, a duża ilość surferów, wąska plaża i kamienie na brzegu mogą wtedy być niebezpieczne. Najlepsze warunki oczywiście są tutaj z samego rana, ale za to przez cały rok. 

Jeśli lubicie się poopalać, to do południa plaża ta jest osłonięta od słońca, więc nie opalicie się zbytnio. A z rana może być wam nawet zimno.

Plaża La Tagle

Plaża la Tagle

Pierwszego dnia na Północy postanowiliśmy, że zanim wypożyczymy sprzęt, to przejedziemy się po każdym spocie w Kantabrii. I tak trafiliśmy na plażę La Tagle. Zasięg nam padł, za to pokazała się malutka plaża cała wypełniona czerwonymi kwiatami. O dziwo fal był brak. Za to pokazały się skały z wody. Fakt fale jakieś były, ale leciały pod skosem i ewidentnie załamywały się na skalistym dnie. I to był ostatni raz gdy odwiedziliśmy to miejsce. 

Podobno warunki są tutaj przez cały rok. Ja tego nie zauważyłam.


Plaża de Meron

Plaża de Meron

Tuż za Comillas, o którym niedługo wam opowiem, zaczyna się jedno wielkie pasmo plaż. Jedna plaża przechodzi w następną. A każda z nich jest szeroka aż ledwo widać osoby pływające w wodzie. 

Na tej plaży nie spotkacie wielu chętnych do pływania wpław. Kąpielisko znajduje się tylko na terenie wydzielonym pomiędzy dwoma czerwonymi flagami. Tuż przy nich stoją ratownicy. O
Spędziliśmy tutaj kilka dni co oznacza, że przy plaży znajdziecie toaletę! Czystą, pachnącą <3 Przy samej plaży także znajduje się restauracja. Nie miałam przyjemności skosztować potraw, ale jeśli coś jecie, dajcie znać koniecznie jak było!

Warunki tutaj były ciekawe. Fale duże, a na płyciźnie brak warunków dla początkujących. Piasek miękki, co chwilę dziury, potem płycizny. A do tego cofająca się woda, która podbijała do góry. 

Z pływaniem tutaj trzeba troszkę uważać. Podczas przypływu woda podchodzi do samych skał i przejść plażą można tam gdzie na co dzień jest kąpielisko. Ale gdy płyniecie prąd was i tak spycha na skały.

Plaża San Vincente

Przy samej miejscowości San Vincente de la Barquera znajduje się kolejna plaża. A wokoło niej wiele szkółek surfowych i sklepów. Więc jeśli szukacie klapeczek, to dobrze trafiliście ;)

Na San Vincente są lepsze warunki niż na Playa de Meron. Tutaj możecie spotkać w wodzie uczniów surfingu. Więc osoby początkujące mogą spokojnie przyjechać i popływać nie walcząc o życie. 

Warunki tutaj najlepsze są podczas odpływu, a fale można spotkać cały rok. :)
Przy okazji San Vincente de la Barquera jest też stolicą asturyjskiej kuchni. Pojecie tutaj także dobrze!

Kolejny spot surfingowy - już nawet nie pamiętam który

Inne plaże na które możecie się wybrać to Oyambre, Robayera, Lienceres i wiele innych. W  północnej Hiszpanii jest jak w Portugalii - co chwilę znajdziecie jakiś spot.

Kartki jubileuszowe

Ten rok wśród moich znajomych obrodził w jubileusze - powstały więc karteczki.
I tak:
dla bratowej
serwetka i te śliczne różyczki z foamiranu są dziełem zdolnych rączek Danusi 
- jeszcze raz serdecznie dziękuję :)
Mama poprosiła mnie o zrobienie kartki dla jej znajomej - podobała jej się kartka, którą zrobiłam dla niej w ramach wyzwania u Ewy - tu ją pokazywałam - więc zrobiłam taką

materiałowe płatki kwiatów dostałam dawno temu w jakiejś wymiance,
ale nie miałam na nie pomysłu, a teraz kolorem dopasowały mi się do użytego papieru, 
dodałam tylko pręciki
zdjęcie fatalne, ale taka była pogoda
zgłaszam ją na wyzwanie #1 u Ewy
A ponieważ znam Dostojną Jubilatkę więc powstała również karteczka ode mnie
złożona - kolory zupełnie przekłamane
ta papierowa różyczka również jest dziełem Danusi
i stojąca
Dziś tyle, a ja zabieram się za produkcję kolejnych jubileuszowych kartek.

SAL "Christmas Snow Globes 2017" - odsłona 4

 W zabawie u Oli
skończyłam haftować ostatnie dwie kule śniegowe
A tak wyglądają wszystkie razem
kanwa Aida Zweigart 16 ct, kolor biały
mulina DMC i Ariadna
 Teraz została mi tylko oprawa.

Czy ktoś wie co się stało z obserwatorami blogów? Myślałam, że to tylko u mnie coś się popsuło, ale widzę, że wszędzie pojawiła się informacja o błędzie.

Santander - wielkie serce małej Kantabrii

Nieznane czasem przeraża. Wolimy kupić gotową wycieczkę, tam gdzie każdy jedzie. By potem pokazać, że nie jest się biednym i także się bywa w najpopularniejszych destynacjach. A jakby się zatrzymać i pojechać tam gdzie nikt jeszcze nie był. I nie mówię tutaj o Afryce czy Antarktydzie. Tylko o niedalekiej Hiszpanii. Przecież każdy był w Barcelonie czy w Andaluzji. A może tak się wybrać na Północ? Zapraszam do Santander, stolicy Kantabrii.

Klify w Santander
Oj długo będę pisać o Północnej Hiszpanii. Bo nikt tam nie jeździ, a jak już chcecie się wybrać to nie wiadomo co tam zobaczyć. Taka jest ta Północ, ten Santander - tylko sami Hiszpanie.

A samo Santander to jak wcześniej pisałam stolica Kantabrii. Na ten moment liczy sobie około 170 tys. mieszkańców. Na co dzień spokojna, nie doświadczycie tutaj kolejek czy tłumów. W przeszłości Santander było ulubionym wakacyjnym miejscem podróży Królów Hiszpanii. 

Santander jako stolica posiada własne lotnisko, na które spokojnie możecie przylecieć z Berlina (tak przynajmniej kojarzę - do weryfikacji). Znajdują się tutaj  uczelnie wyższe oraz wiele zabytków i plaże.

Niestety w XX wieku większość zabytkowego centrum spłonęła w wielkim pożarze.  Nie oznacza to jednak, że powinniście wykreślić to miejsce ze swojej listy podróży ;) Poniżej powiem wam dlaczego!

Latarnia morska w Santander

Faro Cabo Mayor

Całe wybrzeża Północnej Hiszpanii, to klify chowające się delikatnie w morską toń.Jakby było im zimno i chcą wsunąć się w ciepłą morską toń. Faro Cabo Mayor jest latarnią morską, która jest położona na obrzeżach Santander. Budynek położony jest wśród terenów zielonych, na który wstęp jest bezpłatny. 

Po raz pierwszy na tym terenie latarnię morską próbowano zbudować już w XVIII wieku. Dopiero jednak w XIX projekt zatwierdzono i rozpoczęła się budowa. Po wielu latach latarnię ukończono i zapalono w niej światło 15 sierpnia 1839 roku.
Co ciekawe już od wielu pokoleń w tym samym  miejscu starożytni kierowali marynarzy flagami i ogniskami.

Palace de Magdalena

Palace de Magdalena

Teraz opowiem wam o pewnym pałacu, który urzekł mnie od pierwszego wejrzenia ;) Jak to ja w pałacach mogę spędzić całe godziny, lub chociaż poprzebywać w ich otoczeniu.

Pałac la Magdalena jest położony na półwyspie o tej samej nazwie. Teren mierzy aż 25 hektarów. Półwysep oczywiście jest otoczony wodą a brzeg w większości składa się z klifów. Cały teren jest otwarty dla odwiedzających w godzinach 8.00-22.00. Oprócz pałacu na półwyspie znajdziecie malowniczy park, mini zoo, muzeum hiszpańskich statków morskich i 2 plaże: La Magdalena i Bikini.

Muzeum łodzi hiszpańskich
W zależności na czym bardziej wam zależy spacer po okolicy można rozpocząć od zoo lub iść prosto przez park w kierunku szczytu wzgórza na którym wzniesiono pałac. Ja akurat w pierwszej kolejności chciałam zobaczyć pałac. 

Najlepiej abyście sobie przeznaczyli całe popołudnie na zwiedzenie tego półwyspu. Nie dlatego, że jest duży. Jest to idealne miejsce na relaks, piknik czy posiedzenie w cieniu drzew na trawie.

A na deser zostawcie sobie zoo. Możecie w nim popatrzeć na pływające foki lub dreptające pingwiny.

Jeśli chodzi o historię tego miejsca, to sam pałac wcale taki stary nie jest. Choć może tak wygląda, to wybudowano go na początku XX wieku dla monarchów hiszpańskich. W ten sposób uhonorowano wieloletnią tradycję spędzania w Santander wakacji przez rodzinę królewską.

Plaża el Sardinero

Plaże

Santander to także plaże i parki. We wrześniu plaże nie są już tak przepełnione, ale i tak jeszcze wtedy nie można wchodzić na plażę ze zwierzętami, grać w paletki czy stawiać parawanów. Główną plażą w mieście jest el Sardinero. Jest na prawdę długa, a jednak czysta i wszędzie znajdziecie publiczne toalety. 

A jeśli nie macie ochoty na typowy plażing, to możecie wybrać się na spacer do Jardines de Piquio. Czyli niczego innego jak małego parku z widokiem na zatokę.

Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi wybierzecie się do Santander. A już niedługo nowe wpisy ;)

Październikowe zabawy kartkowe

Dziś znów pokażę wam karteczki. Będą to kartki na zabawy u Uli i Ani.
W tym miesiącu zrezygnowałam z haftów ( ze względu na chorobę wnuka nie zdążyłabym) i karteczki powstały proste aż do bólu.
U Uli dostałyśmy taką wytyczną
a to moje karteczki
i kolaż dla Uli
A u Ani były takie wytyczne
i moje interpretacje:
- Boże Narodzenie - bałwanek
i druga kartka, którą pokazałam tutaj - organizatorki wyraziły zgodę na łączenie zabaw
- okolicznościowa - męska
jak już bawiłam się w ręczne wycinanie owali to zrobiłam i drugą
obie kartki są na razie bez przydziału więc stosowne napisy dodam później
- Wielkanoc - kurczak z jajem
i kolaż dla Ani
Ciekawa jestem jakie będą wytyczne na listopad.

Serdecznie witam nową obserwatorkę Donię - miło mi będzie jeśli zostaniesz dłużej.



Chwalę się

Dziś nie będzie żadnych robótek będzie za to chwalipięctwo.
Zacznę od zabawy u Eli
Niestety z przyczyn losowych zabawa zakończyła się przed terminem. Szkoda, bo wzorki zaprojektowane przez Elę wyszywało się bardzo przyjemnie, no ale życie pisze swoje scenariusze. Na zakończenie zabawy Ela przygotowała dwie nagrody dla uczestniczek - bony upominkowe wartości 30 zł na zakupy w pasmanterii "Haftix".
Jeden z tych bonów dostałam ja, bo jako jedyna wyhaftowałam wszystkie wzory.
Bardzo ucieszył mnie ten prezent, bo okazało się, że braknie mi muliny na dokończenie śnieżnych kul i brakuje mi kilku kolorów do SAL-u z choinką więc prędko wykorzystałam nagrodę i oto moje zakupy
Eli jeszcze raz serdecznie dziękuję za prezent :)
Kolejny prezent przywędrował od Uli jako podziękowanie za udział w organizowanym przez nią SAL-u "Cztery pory roku"
Spodziewałam się jakiegoś drobiazgu, a tymczasem same zobaczcie jakimi wspaniałościami zakupionymi w sklepie Moniki obdarowała nas Ula
Ula jeszcze raz serdecznie dziękuję za tę niespodziankę - wszystkie przydasie z pewnością wykorzystam.
A teraz zabieram się do roboty - śnieżne kule czekają.

TUSAL 2017 - październik


We wrześniu zapomniałam pokazać słoiczek a dziś wpadłam na szybko, bo korzystając z tego, że wnuki zdrowe muszę podgonić wszystkie zabawy blogowe.
Nie przedłużam więc i pokazuję mój słoiczek, a właściwie dwa, bo pierwszy już się zapełnił
A teraz znikam popracować troszkę.

Witam serdecznie nową obserwatorkę Mrs. Rose i  zapraszam do pozostania ze mną na dłużej.

Haftujemy misie Fizzy Moon - odsłona 5

Październik powoli zmierza ku końcowi więc pora pokazać kolejnego misia w zabawie u Ani
W poprzedniej odsłonie mój miś przygotowywał się do rozpoczęcia nauki - klik
więc teraz postanowiłam, że trzeba podłączyć mu internet :)
Po zakończeniu zabawy misiek (razem z kolegami) powędruje do projektu "Kołderka za jeden uśmiech".

Znowu kartki

W przerwie między krzyżykami pokażę Wam kolejne kartki jakie zmajstrowałam.
Niedawno nasza blogowa koleżanka Lidzia obchodziła swoje święto więc zrobiłam dla niej taką oto karteczkę
wzór haftu z tej strony
i stojąca
a z tyłu kieszonka na życzenia
 kursik na tę kartkę znalazłam na tej stronie
Do karteczki dołączyłam coś dla ciała - musiałam wypróbować nową formę czekoladownika
i w środku
 kursik na tę formę znalazłam tutaj
Jubilatce prezent się spodobał, a to najważniejsze.

Spróbowałam również zrobić drugą wersję kartki na wyzwanie#1 u Ewy
a to moja interpretacja
 Nie całkiem jestem z niej zadowolona, pewne szczegóły trzeba jeszcze dopracować, ale to już chyba przy innej okazji...
A teraz wracam do xxx.